wtorek, 29 listopada 2016

Czarnogóra - refleksje z podróży


Ostatniego dnia pobytu, gdy siedzieliśmy na ławce przy plaży, podszedł do nas starszy mężczyzna. Z zawodu był nauczycielem angielskiego. Ciekawiło go skąd jesteśmy, na jak długo przyjechaliśmy i czy podoba nam się w Czarnogórze. Zgodnie z prawdą, odpowiedziałam, że bardzo. Niesamowite położenie, bogactwo przyrody, ciekawa historia, wspaniałe zabytki, doskonale rozwinięta infrastruktura, życzliwi ludzie. Czego chcieć więcej ? Mężczyzna nie do końca podzielał mój entuzjazm. Przez dłuższą chwilę milczał, po czym spojrzał w stronę morza i powiedział:
- Nawet nie wiecie, jakie macie szczęście, że mieszkacie w Polsce. U Was jest normalnie. A tutaj... połowę kraju rozkradła mafia, drugą połowę rząd sprzedał zagranicznym inwestorom, a zwyczajny człowiek, który uczciwie pracuje, nie może sobie pozwolić nawet na kawę w kawiarni. Tivat czy Budva nie mają nic wspólnego z Czarnogórą, Bar i Ulcinj jeszcze się bronią, ale niedługo też zostaną sprzedane. Turystyka rozwija się w nieprawdopodobnym tempie, jednak zagraniczni przedsiębiorcy nie chcą zatrudniać miejscowych. Nie opłaca się, bo imigranci są tańsi. Kiedyś to było dobre miejsce do życia, a teraz człowiek pomimo stałego etatu i wyższego wykształcenia, musi walczyć o przetrwanie.