Ostatniego dnia pobytu, gdy siedzieliśmy na ławce przy plaży, podszedł do nas starszy mężczyzna. Z zawodu był nauczycielem angielskiego. Ciekawiło go skąd jesteśmy, na jak długo przyjechaliśmy i czy podoba nam się w Czarnogórze. Zgodnie z prawdą, odpowiedziałam, że bardzo. Niesamowite położenie, bogactwo przyrody, ciekawa historia, wspaniałe zabytki, doskonale rozwinięta infrastruktura, życzliwi ludzie. Czego chcieć więcej ? Mężczyzna nie do końca podzielał mój entuzjazm. Przez dłuższą chwilę milczał, po czym spojrzał w stronę morza i powiedział:
- Nawet nie wiecie, jakie macie szczęście, że mieszkacie w Polsce. U Was jest normalnie. A tutaj... połowę kraju rozkradła mafia, drugą połowę rząd sprzedał zagranicznym inwestorom, a zwyczajny człowiek, który uczciwie pracuje, nie może sobie pozwolić nawet na kawę w kawiarni. Tivat czy Budva nie mają nic wspólnego z Czarnogórą, Bar i Ulcinj jeszcze się bronią, ale niedługo też zostaną sprzedane. Turystyka rozwija się w nieprawdopodobnym tempie, jednak zagraniczni przedsiębiorcy nie chcą zatrudniać miejscowych. Nie opłaca się, bo imigranci są tańsi. Kiedyś to było dobre miejsce do życia, a teraz człowiek pomimo stałego etatu i wyższego wykształcenia, musi walczyć o przetrwanie.
Nie zaskoczył mnie wcale. Dysproporcje społeczne w czarnogórskich kurortach są widoczne gołym okiem. Auta marki Porshe czy Ferrari zaparkowane w rozpadających się drewnianych szopach przy bardzo skromnych domach ? Łatwo można sobie wyrobić zdanie. Tutaj pozory na pewno nie mylą. Restauracje, kawiarnie, kluby, apartamenty czy nawet zwykłe pokoje gościnne należą zazwyczaj do inwestorów z zagranicy. Najczęściej do Rosjan i Niemców. Miejscowym trudno z nimi konkurować. Nie łatwo też znaleźć u nich o pracę, w końcu Albańczycy przyjdą za połowę stawki. W czasie całego naszego pobytu ani razu nie trafiliśmy do restauracji czy kawiarni, której właścicielami byliby Czarnogórcy. Jeśli chodzi o miejsca noclegowe, to poza sezonem przeciętny turysta raczej nie wybierze apartamentu należącego do miejscowych, bo zagraniczni deweloperzy za podobne pieniądze oferują wyższy standard.
To była moja pierwsza wizyta w Czarnogórze, wiec nie mam porównania. Jednak wszystko wskazuje na to, że Czarnogóra podzieliła losy Chorwacji. Chorwację po raz pierwszy odwiedziłam w 1997 r. Od razu ją polubiłam. Przez następne 10 lat, jeździłam do Chorwacji tak często, jak to było możliwe. Przy okazji obserwowałam rozwój masowej turystyki. To niewiarygodne, jak bardzo zmienił się ten kraj. Moim zdaniem, zmienił się na gorsze. Z nostalgią wspominam Novalję, nieduże miasto na Wyspie Pag. Była to jedna z pierwszych miejscowości, jakie odwiedziłam w Chorwacji. Pod koniec lat 90. było tam cicho i spokojnie, w ciągu dnia na ulicach można było spotkać tylko ubrane na czarno kobiety wyrabiające koronki, miejscowych rybaków i koty. Wszędzie pasły się owce. Jedyna dyskoteka położona była w bezpiecznej odległości od miasta. Dziś Novalja nazywana jest chorwacką Ibizą. Słynie z najlepszych dyskotek i nocnych klubów w kraju... Prawdopodobnie już więcej nie zawitam do Novalji, do Chorwacji też mi jakoś nie po drodze. Od mojej ostatniej wizyty w tym pięknym kraju minęło prawie 10 lat. Trochę obawiam się tego, co teraz mogę tam zastać. Wolę zachować piękne wspomnienia. Swoją drogą, ciekawe, jak 15 lat temu wyglądała Budva ?
Do Czarnogóry przyjechaliśmy z Kosowa. Do dyspozycji mieliśmy zaledwie 6 dni. Zbyt mało, by wyruszać w góry, ale wystarczająco, żeby zwiedzić wybrzeże. Gdy rano zjawiliśmy się na dworcu w Prizren, okazało się, że właśnie odjeżdża autobus do Baru. Autobus jechał ok. 9 h, trasa wiodła przez Gjakove i Peje. W górach przekroczyliśmy granicę z Czarnogórą i przez Berane, Podgoricę oraz przepiękne Jezioro Szkoderskie, późnym popołudniem, dotarliśmy nad czarnogórskie wybrzeże. Droga dała nam w kość, ale dla widoków było warto.
Ze znalezieniem noclegu w Barze nie mieliśmy problemów. Dwuosobowy pokój z łazienką, tuż przy plaży, kosztował 20 euro. Przed zachodem słońca zdążyliśmy obejść cały "nowy" Bar. Mimo, że była dopiero końcówka maja, turystów nie brakowało. W restauracjach przy deptaku trudno było znaleźć wolny stolik. Powiem Wam szczerze, że nie mam pojęcia, co ci wszyscy ludzie tam robili. Moim zdaniem to naprawdę mało atrakcyjna miejscowość. Ładnie położona, ale zaniedbana. Plaża długa i szeroka, ale zaśmiecona. Naprawdę, nie chciałabym tam spędzić urlopu. Następnego dnia mieliśmy w planach Stary Bar. Niestety ulewa pokrzyżowała nam plany. Szkoda, ale może jeszcze kiedyś będzie okazja.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Naszym następnym przystankiem był Kotor. Miasto absolutnie zachwycające. W Kotorze mieliśmy wsiąść się w busa do Herceg Novi, ale tak mi się spodobało, że usiadłam i powiedziałam, że dalej nie jadę :) Tym sposobem, cztery kolejne noce spędziliśmy w pobliskiej Dobrocie. Dobrota okazała się świetną bazą wypadową. Na miejscu musieliśmy wypożyczyć auto. Trudno się zwiedza Czarnogórę poza sezonem bez własnego samochodu. Podobno od czerwca do września komunikacja publiczna działa w miarę sprawnie. W pozostałych miesiącach, połączeń między głównymi miejscowościami jest znacznie mniej i przemieszczanie się wymaga czasu i cierpliwości. Jeśli chodzi o wypożyczalnie aut, to też nie jest kolorowo. Sieciówki mają swoje oddziały w Podgoricy. W mniejszych miejscowościach jest się skazanym na małe prywatne firmy, które nie dość, że mają wysokie ceny (ok. 30 euro/ dzień za auto typu economy) to jeszcze na dodatek nie przyjmują płatności kartą i żądają depozytu w gotówce.
Kotor jest cudowny. Do Czarnogóry warto jechać tylko po to, by zobaczyć to miasto. Trzeba koniecznie wdrapać się na twierdzę św. Jana, widoki z twierdzy po prostu zapierają dech w piersiach. Starówka najbardziej klimatyczna jest po zmroku, spacer pustymi uliczkami to wielka przyjemność. Po spacerze warto wstąpić do jednego z lokali z muzyką na żywo. Polecam również wizytę w sklepie z pamiątkami Kotor's Cats - to miejsce z duszą, a właścicielka tego sklepu to jedna z najbardziej pozytywnie zakręconych osób, jakie kiedykolwiek poznałam.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Niesamowity jest również Perast. Wielokrotnie słyszałam, że to malutkie, liczące zaledwie 350 mieszkańców miasteczko, jest prawdopodobnie najpiękniejszym miejscem nad Adriatykiem. Jako miłośniczka Wenecji, absolutnie się z tym nie zgadzam. Niemniej muszę przyznać, że Perast urzeka architekturą, atmosferą i położeniem. W czasie naszej wizyty przybrzeżny parking pękał w szwach. Zaparkowaliśmy na ostatnim wolnym miejscu. Mimo w miasteczku panował niebywały spokój. Owszem, restauracje były pełne, na Wyspę Matki Boskiej na Skale regularnie kursowały łódki, ale na głównym deptaku spotkaliśmy zaledwie kilkanaście osób. Uliczki w formie schodków, pnących się do góry, były całkowicie puste. Kamienne domy, pamiętające jeszcze czasy Wenecjan sprawiały wrażenie opuszczonych. W tym miejscu była jakaś magia... Do Perastu trzeba zawitać, przynajmniej na 2 godziny.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Herceg Novi, miasto położone dokładnie na wprost wejścia do Zatoki Kotorskiej, jest podobno (obok Budvy i Kotoru) jednym z trzech najczęściej odwiedzanych miast Czarnogóry. Podobno... bo my w Herceg Novi nie spotkaliśmy żadnego turysty. Ani na starówce, ani na tej słynnej, długiej promenadzie. Sklepy, restauracje, kasy biletowe przy głównych atrakcjach były normalnie otwarte. Dziwne to trochę, ale przynajmniej mieliśmy całe miasto dla siebie. Herceg Novi, w porównaniu do pozostałych kurortów Czarnogóry, ma najbardziej śródziemnomorski charakter. Bardziej przypomina kurort włoski, czy francuski niż typowy kurort bałkański. Poza tym to piękne miasto. Jeśli miałabym spędzić w Czarnogórze takie plażowe, leniwe wakacje, z pewnością wybrałabym Herceg Novi.
Ciekawa tylko jestem, jak tam się płaci za parkingi ? Przez dłuższą chwilę próbowaliśmy to rozgryźć, aż w końcu się poddaliśmy, zostawiliśmy auto i poszliśmy na miasto. Po powrocie, za wycieraczką, zastaliśmy mandat. W Kotorze dowiedzieliśmy się, że wielu turystów ma problemy z parkowaniem w Herceg Novi. Podobno za parkingi można płacić przy pomocy jakiejś mobilnej aplikacji... Ja się już chyba starzeję, ale czy nie łatwiej by było zamontować zwykłe parkomaty ?
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Sveti Stefan to obecnie najbardziej ekskluzywny kompleks hotelowy w Czarnogórze. Ceny noclegów zaczynają się od 1000 euro. Dostępu do wyspy bronią ochroniarze, jednak można się na nią dostać robiąc rezerwację w restauracji. Obok kompleksu znajdują się najpiękniejsze plaże w Czarnogórze. Najbardziej zachwyca Queen's Beach. Prawda jest taka, że przeciętny turysta zbyt wiele tam nie zobaczy, warto jednak wstąpić na chwilę, choćby dla pocztówkowych zdjęć.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Budva jest największym, najpopularniejszym i najmodniejszym kurortem w Czarnogórze. Tętni życiem nawet poza sezonem. Infrastruktura turystyczna jest tu rozbudowana do granic możliwości. To wymarzone miejsce dla plażowych imprezowiczów. W Budvie jest również bardzo ładna starówka, port i długa promenada. Moim zdaniem to fajne miejsce na weekend. Na cały urlop niekoniecznie.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Bardzo polecam przejazd starą, górską drogą łączącą Kotor z Cetinje, dawną stolicą Czarnogóry. Droga jest wąska, kręta i miejscami ma mocno zniszczoną nawierzchnię. Przejazd nią to jednak wielka frajda, a krajobrazy zapierają dech w piersiach. Droga przebiega przez Park Narodowy Lovcen. Najwyższym szczytem Parku jest Štirovnik, który osiąga wysokość 1749 m n.p.m. Najważniejszy natomiast jest Jezerski Vrh (1657 m n.p.m.), na szczycie którego znajduje się mauzoleum Piotra II Petrovića Njegoša, dawnego władcy Czarnogóry i zarazem jednego z najwybitniejszych czarnogórskich poetów okresu romantyzmu. Mauzoleum jest imponujące, ale widoki ze szczytu rozczarowują.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Późnym popołudniem, po powrocie z Parku Narodowego Lovcen, wybraliśmy się do Tivatu. Zrezygnowaliśmy jednak z krótszej drogi przez kotorski tunel i pojechaliśmy dookoła fiordu Magistralą Adriatycką. Z dala mogliśmy podziwiać Kotor, Dobrotę, Orahovac, Perast... ależ było pięknie.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tivat onieśmiela. Obecnie to najbardziej ekskluzywna miejscowość w Czarnogórze. Luksusowa marina Porto Montenegro wzorowana jest na porcie jachtowym w Monako. Co więcej, zgodnie z założeniami inwestorów, ma z Monako konkurować. I całkiem nieźle im idzie. Na mnie Porto Montenegro, mimo że wciąż w budowie, zrobił większe wrażenie niż port w Monako.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ostatnim przystankiem na naszej trasie był Ulcinj. Miasto na pierwszy rzut oka wydaje się nieciekawe, ale przy bliższym poznaniu trochę zyskuje. Ma ładne plaże, przyjemną starówkę i jest tu znacznie taniej niż w pozostałych czarnogórskich kurortach. Ulcinj jest bardzo popularny wśród naszych rodaków. W wielu restauracjach można znaleźć menu w języku polskim. Wpływy albańskie sprawiły, że miasto ma swój charakter i nie jest kolejną kopią typowego czarnogórskiego kurortu. Generalnie polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz