Kostaryka od zawsze kojarzyła mi się z leniwcami. Te powolne, przeurocze i z pozoru niezdarne zwierzęta niezwykle mnie intrygowały. Bardzo chciałam zobaczyć leniwce w naturalnym środowisku, a Park Narodowy Cahuita wydawał się do tego idealnym miejscem.
Przeprawa z Monteverde do Cahuity, przez San Jose i Limon, zajęła nam ładnych parę godzin. Zbliżał się weekend, więc autobusy były przepełnione. Cudem kupiliśmy ostatnie miejsca stojące z Monteverde do San Jose. Na szczęście widoki zza okien autobusów wynagradzały trudy podróży. Kostaryka jest nieprawdopodobnie piękna.
Do Cahuity dotarliśmy późnym popołudniem, bez problemu znaleźliśmy nocleg i ruszyliśmy do miasta. W sumie "miasto" to zbyt dużo powiedziane. Cahuita to mała, turystyczna wioska, położona na obrzeżach jednego ze słynniejszych parków narodowych Kostaryki. Jest jednym z przyjemniejszych miejsc, jakie w życiu odwiedziłam. Totalny chillout w rytmie reggae. Chętnie zostałabym tam przynajmniej na miesiąc :) Nie wiem jakim cudem, ale pomimo dość rozbudowanej infrastruktury turystycznej, Cahuicie udało się uniknąć taniego blichtru i komercji. Pogodni mieszkańcy, przystępne ceny, przepyszne jedzenie, dzikie plaże i błogi spokój. Muszę tam kiedyś wrócić.
Park Narodowy Cahuita został utworzony w 1982 roku, głównie w celu ochrony rafy koralowej, zajmującej powierzchnię ponad 6 km2 i zagrożonej pestycydami spływającymi z okolicznych ferm bananów. Na terenie Parku Narodowego można nurkować tylko i wyłącznie pod okiem miejscowego przewodnika. Część lądowa Parku to głównie wilgotny las równikowy i namorzynowe bagna. Wyznaczony szlak turystyczny ma długość ok. 8 km i biegnie wzdłuż wybrzeża. Najczęściej spotykanymi mieszkańcami Parku są leniwce, szopy pracze, wyjce, kapucynki i koati. Nie brakuje też gadów, płazów i stawonogów.
Plaże Cahuity to po prostu bajka. Wprawdzie do tych najpiękniejszych trzeba iść co najmniej godzinę, ale naprawdę warto.
Dla mnie najważniejsze było jednak spotkanie z leniwcami. Mimo, że w na terenie Parku Narodowego Cahuita żyje ich dość dużo, trudno je wypatrzyć. Trzeba szukać wysoko w koronach drzew i w ciągu dnia zazwyczaj dostrzeże się jedynie zwinięte kłębki. Na terenie Cahuity występują dwa gatunki leniwców. Leniwiec dwupalczasty jest większy, ma dłuższą sierść, jego przednie kończyny zakończone są dwoma palcami, prowadzi głównie nocy tryb życia. W przeciwieństwie do trójpalczastego kuzyna, częściej wisi głową w dół, niż siedzi na gałęzi. Leniwiec trójpalczasty jest aktywny w ciągu dnia, posiada ogon, krótszą sierść i nieco ciemniejsze ubarwienie. Jego przednie kończyny zakończone są trzema palcami i jest trochę mniejszy. Leniwce prawie całe życie spędzają na drzewie, śpią nawet 20 h dziennie, żywią się liśćmi i owocami. Są świetnymi pływakami. Z uwagi na większą ilość kręgów (8-10 kręgów), mogą obracać głowę nawet o 270 stopni.
W czasie wizyty w Parku Narodowym Cahuita udało nam się zobaczyć w sumie dziesięć leniwców - osiem leniwców dwupalczastych (w tym trzy mamy z małymi) i tylko dwa leniwce trójpalczaste. Oprócz leniwców spotkaliśmy zwierzaki, które widzicie na zdjęciach poniżej. Nie udało mi się sfotografować ostronosów. Były zbyt szybkie ;)
Następnego dnia pojechaliśmy do "Sanktuarium Leniwców", ośrodka założonego i prowadzonego przez Judy Avey-Arroyo. Judy, jej rodzina, weterynarze i wolontariusze pracujący w ośrodku zajmują się ratowaniem leniwców. Miałam wątpliwości, czy powinniśmy odwiedzać to miejsce. O "Sanktuarium" słyszałam chyba tyle samo dobrego, co złego. Wrodzona ciekawość jednak zwyciężyła i było warto. W czasie trwającej ponad godzinę wycieczki zobaczyliśmy jak funkcjonuje ośrodek, dowiedzieliśmy się ciekawych rzeczy o leniwcach, odbyliśmy przyjemny rejs łódką, a także poznaliśmy Judy i Buttercup, najsłynniejszego leniwca na świecie (na zdjęciu powyżej). W związku z tym, że zjawiliśmy się tuż przed 8:00 rano, byliśmy jedynymi gośćmi i mieliśmy prywatną wycieczkę. Naprawdę polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz