poniedziałek, 31 lipca 2017

Capri w cztery godziny


Ten pomysł od początku wydawał mi się szalony. Do Włoch poleciałyśmy na dwa dni. W planach był Neapol, Herkulanum, Sorrento, Amalfi, Praiano i Positano. Capri w ogóle nie brałyśmy pod uwagę. Przecież wiadomo, że to najdroższe, najbardziej zadeptane, przereklamowane i kiczowate miejsce we Włoszech. Nie wiem, co mnie podkusiło, ale wieczorem oznajmiłam Izie, że nazajutrz wstaję przed wschodem słońca i pierwszym promem płynę na Capri. Muszę zobaczyć tę wyspę i przekonać się, jak tam jest naprawdę.


Pierwszy prom z Sorrento odpływa o 07:15. Turystyczny bilet powrotny, kupiony w porcie, bez wcześniejszej rezerwacji, kosztuje 40 euro. Z porannego promu korzystają głównie mieszkańcy Sorrento i okolic, którzy płyną do pracy. Turyści o tej porze jeszcze śpią. 

Wysiadam w Marina Grande. Rezygnuję z kolejki linowej i na piechotę wspinam się do położonej na wzgórzu stolicy. Mijam wspaniałe wille i nieco skromniejsze domostwa. W powietrzu unosi się zapach cytryn. Po drodze nie spotykam nikogo. Jest cudownie. Docieram na Piazza Umberto I. To ulubione miejsce spotkań odwiedzających i podobno jedyne miejsce na Capri, które tętni życiem przez cały dzień. W godzinach porannych również jest tu gwarnie, ale bynajmniej nie za sprawą turystów. O tej porze stolica Wyspy należy do mieszkańców. To chyba jedyny moment w ciągu dnia, gdy mogą spokojnie poplotkować i zrobić zakupy. Siadam na schodach Kościoła św. Stefana i przez dłuższą chwilę obserwuję plac. Następnie kieruję się w stronę Ogrodów Augusta. To chyba najsłynniejsze miejsce na Wyspie. Podziwiać z nich można skały Faraglioni, malowniczą Via Krupp w całej okazałości i przepięknie położoną Marinę Piccola. Via Krupp niestety jest zamknięta, ze względu na osuwające się kamienie. Do Mariny Piccola można dotrzeć jedynie autobusem.

Wracam do Mariny Grande tą samą drogą. Jest 10:30 i właśnie rozpoczął się najazd turystów. To, co się dzieje na uliczkach trudno opisać. Drogą, którą swobodnie spacerowałam wcześnie rano, teraz nie da się przejść. Przy porcie jest jeszcze gorzej. Przy wejściu do kolejki linowej przepycha się, kilkaset osób, kolejne setki wysypują się z promów... Teraz już rozumiem, skąd te negatywne opinie o Capri. 

Do promu mam jeszcze 40 minut, omijam ten cały zgiełk i spokojną uliczką kieruję się w stronę Villa San Michele. P drodze zaglądam do jednej z opuszczonych willi. Rozciąga się z niej widok na przepiękną plażę... Jest cudownie !!!

Po czterech godzinach opuszczam Capri. Czy było warto ? Zdecydowanie tak. Pewnie Was zaskoczę, ale Capri zrobiła na mnie dużo większe wrażenie niż Wybrzeże Amalfi. Czuję niedosyt i chcę tam wrócić.

































4 komentarze:

  1. Today, I went to thee beachfront with my children. I found a sea shell and gave iit
    to my 4 year old daughter and said "You can hear the ocean if you put this to your ear." She
    put thee shell to her ear and screamed. There was a hermit crab
    inside and it pinched her ear. She never wants to go back!
    LoL I know this iis totally off topic but I had to tell someone!

    OdpowiedzUsuń
  2. I have read some excellent stuff here. Certainly price bookmarking for revisiting.
    I wonder how much effort you put to make this sort of
    excellent informative site.

    OdpowiedzUsuń