Podróż do Czarnogóry planowałam od kilku lat. Problemem jednak zawsze były wysokie ceny biletów lotniczych. Ucieszyłam się, gdy w ubiegłym roku Easyjet uruchomił połączenie Berlin Schoenefeld - Prisztina. Od razu zaczęłam obserwować tę trasę i polować na tanie loty. Bilety powrotne udało się kupić za niecałe 160 zł. Ostatni tydzień maja bardzo mi odpowiadał. Ze względu na Boże Ciało, przy zaledwie 4 dniach urlopu, mieliśmy 9 dni wolnego. Nie zamierzaliśmy zatrzymywać się w Kosowie. Tak się jednak złożyło, że rozkład jazdy autobusów, który przed wylotem znalazłam w Internecie, nie do końca pokrywał się z rozkładem, który zastaliśmy na dworcu w Prisztinie. Nie mieliśmy konkretnego planu podróży. Nie robiliśmy żadnych rezerwacji, noclegów zamierzaliśmy szukać na miejscu, więc spokojnie mogliśmy pozwolić sobie na jeden dzień w Kosowie.
Na szybko przewertowałam Internet. Z opinii większości turystów wynikało, że w Kosowie właściwie nie ma nic ciekawego i że jedynym miejscem, godnym uwagi, jest Prizren. Mam wrażenie, że połowa tych opinii była pisana przez ludzi, którzy w życiu nie byli w Kosowie, a druga połowa przez turystów, którzy odwiedzili ten kraj ładnych parę lat temu. Najmłodsze państwo Europy zaskoczyło mnie bardzo pozytywnie. Mieszkańcy Kosowa budują na potęgę - drogi, mosty, domy, centra handlowe. W rozwój Kosowa inwestują głównie Niemcy. W południowo-zachodniej części kraju już praktycznie nie widać śladów wojny. Miejscowości położone na prowincji prezentują się znacznie lepiej niż podobne miejscowości w sąsiedniej Czarnogórze. O ile sama stolica nie zachwyca, to w takich miastach jak Peje czy Gjakove (widziałam tylko zza okien autokaru) chętnie zatrzymałabym się przynajmniej na jeden dzień. Natomiast Prizren to prawdziwa perełka. Jeśli wybieracie się na Bałkany, koniecznie uwzględnijcie to miasto w planie podróży.
Wspaniałe zabytki, przepiękne położenie, pyszna kuchnia i bardzo sympatyczni mieszkańcy to tylko niektóre zalety Prizren. Gdy z dworca autobusowego dotarliśmy do centrum, po prostu szczęki nam opadły. Takich tłumów w Kosowie, w życiu się nie spodziewaliśmy. Głośna muzyka, pękające w szwach kawiarnie i restauracje, oblegane stragany z upominkami i drobnymi przekąskami, a przy tym bardzo radosna atmosfera. Szybko się okazało, że te tłumy to nie turyści, tylko mieszkańcy Prizren, którzy akurat wybrali się na niedzielny spacer. Podobno tak wygląda tutaj każdy weekend. Nieprawdopodobne.
Hotele i hostele w zasadzie świeciły pustkami. Nasz hostel położony był w samym centrum, tuż obok Placu Szadyrwan. 2-osobowy pokój z łazienką kosztował 25 euro za noc. Raczej nie spodziewaliśmy się rewelacji. A na miejscu znowu zaskoczenie. Takiego standardu nie powstydziłby się żaden 3-gwiazdkowy hotel. Kolejną miłą niespodzianką były wizyty w kawiarniach i restauracjach - dwa piwa: 2 euro, tiramisu i pucharek lodów: znowu 2 euro, obiad dla dwóch osób: 5 euro. Znacie jakiś kraj, który przyjął walutę euro i ma takie ceny ?
Po obiedzie wybraliśmy się na Twierdzę. Po drodze minęliśmy Podzamcze, dzielnicę, którą do czasu zamieszek w 2004 r. zamieszkiwali Serbowie. Dzielnica została mocno zniszczona i jeszcze do niedawna straszyła odwiedzających. Obecnie, już prawie całkiem odbudowana i zachwyca. Twierdza Prizren jest jedną z głównych atrakcji miasta. Dokładnie nie wiadomo, kiedy została wzniesiona. Na jej terenie cały czas prowadzone są prace archeologiczne. Najstarsze znaleziska pochodzą podobno z III wieku n.e. Większa część Twierdzy jest odrestaurowana i udostępniona odwiedzającym.
Z jej murów rozciąga się wspaniały widok na miasto. Dopiero z tej perspektywy widać, jak rozległe jest Prizren. To drugie co do wielkości miasto Kosowa, które liczy ponad 220 tys. mieszkańców. Na dole się tego nie dostrzega. Niska zabudowa i wąskie klimatyczne uliczki sprawiają, że człowiek czuje się jak w małym miasteczku.
Z drugiej strony Twierdzy podziwiać można panoramę Szar Płaniny. Najwyższy szczyt tego pasma górskiego, Titow Wrw, osiąga wysokość 2747 metrów n.p.m. Prizren jest świetną bazą wypadową w góry. Okoliczne trasy podobno są piękne, a turystów jak na lekarstwo. Miłośnikom gór na pewno się spodoba.
Życie miasta toczy się wzdłuż brzegów Bistricy. Spacer nadrzecznym bulwarem to wielka przyjemność, zwłaszcza w słoneczne, niedzielne popołudnie. Symbolem Prizren jest kamienny most na Bistricy, zwany Starym Mostem. "Stary Most", wbrew pozorom, wcale nie jest taki stary. Pierwszy most, został zbudowany w tym miejscu w XV w. Niestety w listopadzie 1979 r., podczas powodzi, stary kamienny most całkowicie się zawalił. Most, który możemy podziwiać obecnie, został wzniesiony w 1982 r. Ma zatem dopiero 34 lata.
Prizren bardzo mi się podobało. A weźcie pod uwagę, że nie jestem miłośniczką Bałkanów ;) Kosowo też mnie zaciekawiło. Biorąc pod uwagę dobre połączenia lotnicze, na pewno jeszcze tam wrócę.
super:)
OdpowiedzUsuń