wtorek, 28 lutego 2017

W mglistym lesie Monteverde



W autobusie jadącym z San Jose do Monteverde siedziałam jak na szpilkach. Jak na złość, całą drogę towarzyszyło nam bezchmurne niebo. O mglistym lesie Monteverde marzyłam od wielu lat i nawet nie dopuszczałam myśli, że kiedy już tam dotrę, zamiast spacerować w chmurach, będę podziwiać piękne słońce.

Jeszcze w Panamie uprzedzano nas, że Kostaryka jest bardzo droga, a Monteverde to jedno z najpiękniejszych, ale też najdroższych miejsc w kraju. Nie traktowaliśmy zbyt poważnie tych ostrzeżeń. Do San Jose przyjechaliśmy późnym wieczorem. Jedyną czynną restauracją w pobliżu naszego hotelu była Pizza Hut. Byliśmy zmęczeni po długiej podróży i nikt z nas nie miał siły przeliczać cen w menu z tysięcy colonów na dolary. Bez przesady, przecież ile może kosztować pizza ? Okazało się, że nawet ponad 50 USD. Gdy dostaliśmy rachunek, mało nie spadłam z krzesła. Takich cen nie było nawet w Japonii. Wszystko wskazywało na to, ze w ciągu dwóch dni w Monteverde wydamy więcej niż w ciągu tygodnia w Nikaragui. Trudno, las mglisty musiałam zobaczyć.

Na szczęście pogoda nie dopisała :) Santa Elena, miejscowość będąca bramą do Parku Narodowego Monteverde, tonęła we mgle. Było zaledwie kilkanaście stopni i padał deszcz. Gęste lasy otulone były chmurami. Cudownie !!! Dokładnie tak wyobrażałam sobie to miejsce. Towarzysze podróży ani trochę nie podzielali mojego entuzjazmu. Zaraz po przyjeździe wskoczyłam w nieprzemakalne ciuchy i poszłam na kilkunastokilometrowy spacer. Chłopcy zrobili zakupy i wzięli się za gotowanie. Mieli nadzieję, że jak samodzielnie przygotują obiad, to będzie taniej niż w restauracji. Nic z tego. Nie w Monteverde. 400g kurczaka, dwa woreczki ryżu, dwie cebule, trzy papryki, trzy pomidory i trzy piwa - 35 USD.

Następny dzień rozpoczęliśmy od birdwatchingu w Rezerwacie Santa Elena. Możliwość obserwacji ptaków w naturalnym środowisku jest jedną z większych atrakcji Monteverde. Na terenie Parku Narodowego występuje ponad 400 gatunków ptaków. Podczas kilkugodzinnego spaceru z przewodnikiem spokojnie odnajduje się przynajmniej 50 gatunków. Miejscowi przewodnicy są genialni. Ptaki to ich życiowa pasja. Okolice Santa Eleny znają na wylot. Swoimi opowieściami zainteresują nawet największych malkontentów. Wyobraźcie sobie, że od 6 rano chodziliśmy po lesie w deszczu i w błocie po kolana, szukaliśmy ptaków i byliśmy zachwyceni. Birdwatching to fantastyczna sprawa. Szkoda tylko, że udało mi się zrobić zaledwie kilka zdjęć. Dość mocno padało i nie chciałam ryzykować uszkodzenia aparatu. No i żałuję, że nie udało się zobaczyć kwezala herbowego, jednego z największych skarbów kostarykańskiej przyrody, ale może jeszcze kiedyś będzie okazja.

Po śniadaniu, czyli grubo po godz. 11:00, pojechaliśmy do Parku Narodowego Monteverde. Słyszeliśmy, że południe to najgorsza możliwa pora na wizytę w Parku, bo jest on okupowany wtedy przez dziesiątki turystów. To nieprawda. W Parku spędziliśmy ponad 4 godziny, przeszliśmy wszystkie otwarte szlaki i spotkaliśmy nie więcej niż 20 osób. Las mglisty to jedno z najbardziej magicznych i niesamowitych miejsc, jakie w życiu wiedziałam. Potęga natury jest niewiarygodna. Ponad 2500 gatunków roślin, w tym ok. 800 gatunków epifitów, robi ogromne wrażenie. W południe trudno o spotkania z większymi zwierzętami, ale odgłosy dochodzące z lasu sprawiają, że wyobraźnia pracuje. W Monteverde czuliśmy się jak na planie zdjęciowym "Avatara". Rozczarował mnie tylko ten słynny, czerwony most wiszący nad koronami drzew. W rzeczywistości prezentuje się on naprawdę marnie. 

Po wizycie w Parku Narodowym Monteverde zajrzeliśmy do Cafe Colibri, kawiarni położonej tuż przy kasach. To chyba najlepsze miejsce do fotografowania kolibrów. Rano, na spacerze z przewodnikiem, spotkaliśmy dziesiątki kolibrów, (widzieliśmy również ich gniazda), ale były tak zwinne, że uchwycenie ich w kadrze graniczyło z cudem. Jeśli macie więcej czasu, to z Parku Narodowego Monteverde do Santa Eleny wróćcie na piechotę. To bardzo przyjemna trasa :)























































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz